Mól
Posłuchajcie: był raz mól,
Wielkiej szafy wielki król.
Mieszkał w płaszczu, jadł ubrania
I był mistrzem narzekania.
Chciał coś przegryźć na śniadanie:
– Mój dom płaszcz? Nudnawe danie.
Przejadł mi się. A skarpety
Niewyprane są, niestety.
Mógłbym skubnąć róg apaszki,
Lecz ten smak i te zapaszki…
Cuchnie, że aż nos wygina.
Już wiem- to jest naftalina!
Proszek na niewinne mole!!!
Chcą mnie otruć? – Nie pozwolę!
Prychnął i bez pożegnania
Oknem wyniósł się z mieszkania.
Jest na mieście, mija ludzi
I narzeka, i marudzi:
– Jeśli ktoś mnie nie przygarnie,
Umrę z głodu, zginę marnie!
Najpierw zajrzał do przedszkola:
– Nie potrzebujemy mola.
Potem się pojawił w sklepie:
– Niech pan stąd ucieka lepiej!
Był na rynku, był na plaży,
Był u szewców i piekarzy,
Był w aptece i w urzędzie,
Lecz go przepędzali wszędzie.
Ale cóż to? Tam, na ścianie?
Wielki napis- jedno zdanie:
„Wejdź, publiczna biblioteka
Na książkowych moli czeka!”
Mruknął owad:- Dobra nasza,
Ktoś w gościnę mnie zaprasza.
Biblioteka?- Tak, pamiętam…
Było to w ostatnie święta.
Rzekł mi stary wuj z komody:
„Zapamiętaj molku młody:
Dobra książka to jest coś!
Mól książkowy to jest ktoś.
Ktoś powszechnie szanowany.
Mól książkowy- pan nad pany.”
No to zbieram się i lecę.
I poleciał. W bibliotece
Na przybysza w progu czeka
Sam gospodarz – bibliotekarz:
– Mól książkowy? Witam pana.
To prawdziwy zaszczyt dla nas.
Pan z wizytą czy na dłużej?
Na mieszkanie półką służę.
Mól po sali wzrokiem biega.
Który by tu wybrać regał?
– Bajki? Dobre dla bobasów.
– Kryminały? Szkoda czasu.
– Nie chcę przygód jeżozwierza.
Nie chcę książki o rycerzach
I w ogóle dziejów ludzi,
Bo mnie to śmiertelnie nudzi!
Ale co to? Tam, na dole?
– Bajka „Trzy szalone mole„:
Pierwszy, najważniejszy w rodzie,
Liczył skarpet stos w komodzie.
Czyszcząc grube okulary
Mruczał: – Brak mi jednej pary.
Drugi także był gagatek.
Trudnił się sprzedażą szmatek:
– Kupcie gałgan, gałgan z klasą,
To paryski szyk i fason!
Trzeci mieszkał w starym furze.
Co dzień mówił, że pojutrze
W kudłach Bila, psa z Alaski,
Przez pustynne ruszy piaski.
Mruknął mól:- Wspaniały tom.
Będzie z niego piękny dom.
Grzecznie przykrył się okładką
I jak rzadko, bardzo rzadko
Nie narzekał i nie psioczył.
Przykrył się i zamknął oczy…
Wczesnym świtem bibliotekarz
Łamie ręce i narzeka:
– Cóż to za głodomór rzadki
Ogryzł książkę do okładki?!
A głodomór się uśmiecha:
– Przykro mi, lecz ma pan pecha.
No bo mól, szanowny panie,
Zawsze jada swe mieszkanie.
Rzekł gospodarz do owada:
– Zmykaj z półki jednym skokiem!
Mól książkowy ksiąg nie jada,
Ale je pożera- wzrokiem!
Il. pixabay.com