Matylda i „latająca mysz”
Rys. nietoperzy Robert Jurga
Pewnego dnia mysz Matylda nadgryzła na regale książkę na temat lotnictwa.
– Ludzie to mają życie- westchnęła po powrocie do nory.- Chodzą sobie, gdzie chcą, nikogo się nie boją i jeszcze potrafią latać! No, nie sami, ale mają specjalne maszyny. Jak ja bym chciała wznieść się w powietrze! Ale niestety, nie mam ani skrzydeł jak ptaki, ani samolotów jak ludzie.
– A mnie tam niepotrzebne latanie- powiedział jej brat Błażej z miną „jestem starszy i bardziej doświadczony”.- Ale słyszałem kiedyś o latającej myszy. Podobno mieszka w naszym domu na strychu.
– I ja nic o tym nie wiem?- oburzyła się siostra.
– Teraz już wiesz – i co z tego?
Latająca mysz! Matylda oczywiście postanowiła sprawdzić tę wiadomość. Gdyby jakaś kuzynka zdradziła jej sekrety latania – to by dopiero było coś! Unosiłaby się nad pokojem, nad podwórzem… Mogłaby z góry kłuć i szturchać kocura, a może nawet przegonić go z mieszkania… Takie wydarzenie przeszłoby do historii mysiego rodu!
Dotarcie na strych nie było łatwe. Musiała czekać, aż ktoś z ludzi zostawi otwarty właz. Na trzeci dzień – stało się! Maciek szukał na górze hulajnogi. Koledzy już czekali na chłopca przed domem. Wołali go, więc trochę się spieszył i… zostawił otwarte wejście na strych.
Matylda tylko na to czekała. W jednej chwili dopadła schodów. Droga nie była łatwa. Każdy stopień był wyzwaniem dla mysich nóżek, ale uff!- udało się!
Czy cel był wart wysiłku? No, nie bardzo. Najwyższe miejsce w domu okazało się bardzo podobne do mieszkania ludzi. Było w nim mnóstwo przedmiotów, tyle że wszystkie bardzo zakurzone. No i zamiast prostego sufitu – ukośne belki. Na jednej z nich dostrzegła małego pluszaka. Kiedy podeszła bliżej, okazało się, że ten niby pluszak jest pokryty futerkiem. A zatem był to zwierzak, ale jakiś dziwny. Zwisał z belki głową w dół i w ogóle się nie ruszał!
– Hej, proszę pana!- zagadnęła go chrobotka. Osobnik z belki otworzył oczy.- Dzień dobry, mam na imię Matylda. Szukam latającej myszy.
– Latanie, latanie- mruknął gderliwie nieznajomy.- Wielka mi sztuka. Czy któryś z tych sławnych lotników potrafi godzinami zwisać z belki tak jak ja?
– Pewnie nie potrafi- przyznała chrobotka.
– Właśnie!- triumfował dziwny stworek.- A ja wiszę. Bo ja jestem zwierzak-zwisak. Trzymam się dwoma łapkami, a jeśli zechcę to nawet jedną.
I jak powiedział, tak zrobił. Zawisł na jednej łapce, która nie wytrzymała jego ciężaru i zwisak… runął w dół.
Myszka pisnęła i z przerażenia zamknęła oczy. Zaraz je jednak otworzyła i pobiegła na pomoc. Ale pod belką nikt nie leżał.
– Zmieniłem zdanie. Chyba latanie nie jest takie złe- usłyszała głos z góry.
„Zwierzak-zwisak” latał pod belkami, robiąc w powietrzu esy-floresy.
– To ty jesteś latającą myszą!- krzyknęła Matylda.- Ale dałam się nabrać.
– Niektórzy mnie tak nazywają- przyznał nieznajomy i na powrót zawisł na belce.- To z powodu podobieństwa. Jestem nieduży, mam ładne futerko i miły pyszczek. Prawdziwa mysz! A tak naprawdę jestem nietoperzem.
Matyldzie przyjemnie było słyszeć, że myszy mają piękne futro i pyszczek. Nie wdrapała się jednak na strych, aby słuchać komplementów.
– Czy możesz mnie nauczyć sztuki latania?- zapytała.
– Do latania potrzebne są skrzydła.
– Ty masz- stwierdziła myszka.
– To są moje przednie łapki- wyjaśnił mieszkaniec strychu.- Specjalnie przetworzone. Mają baaardzo długie palce, a między nimi błony. Takie „skrzydłołapki”. Dlatego niektórzy nazywają nas rękoskrzydłymi. Twoje paluszki są krótkie i nie mają błon. Na takich łapkach nie polecisz.
– Szkoda, bardzo na to liczyłam- zmartwiła się Matylda.- Bo widzisz, mamy w domu podłego kota. Chciałam go zaatakować z powietrza. Teraz będę musiała znaleźć na niego inny sposób.Ale wiele się od ciebie dowiedziałam. Może napiszę wiersz o nietoperzu?
– Jesteś poetką?- zainteresował się gospodarz.
– Trochę piszę. Posłuchaj:
Jestem sobie szara mysz
Nie wyrosłam wzdłuż i wzwyż,
Ale znajdę za kuchenką
Każdy okruch i ziarenko.
Każdy w domu zakamarek
I najmniejszą z małych szparek
Jako pierwsza zbadam, gdyż
Jestem mała, szara mysz!
– Wspaniały utwór!- zachwycił się rękoskrzydły.- Zawsze zazdrościłem poetom. Z góry wiele widzę, ale nie potrafię tego zamienić w słowa. Ty, mimo że nie latasz, możesz się wznosić na skrzydłach wyobraźni i wszystko opisywać.
– A czy nie miałbyś ochoty jeszcze na chwilę wzbić się w powietrze? Chciałabym opowiedzieć rodzinie o twoich lotniczych wyczynach.
– Proszę bardzo. Każdej nocy wylatuję do ogrodu na polowanie!- krzyknął z powietrza nietoperz.- Otwieram pyszczek i- mniam! Komar sam do niego wpada. Czy wiesz, że w ciągu jednej nocy zjadam tysiące krwiopijców?!
– To ludzie wiele ci zawdzięczają- stwierdziła chrobotka.
– Niestety, oni nie doceniają zwierząt, które są ich przyjaciółmi- stwierdził łowca komarów i znowu zawisł na belce.
– Pająk mówił mi to samo- przypomniała sobie myszka.
– Najgorsze, że oskarżają nas o niestworzone rzeczy. Na przykład, że nietoperze wkręcają im się we włosy.
– A wkręcacie się?
– Skądże!- oburzył się lotnik.- Mamy własny radar. Wysyłamy fale, które zapewniają nam widoczność w najciemniejsze noce. To ludzie są niezdarami. Wieczorami wciąż się o coś potykają!
– Miło się gawędzi- powiedziała Matylda- ale chyba już muszę wracać. Jeśli ludzie zauważą otwarty właz, to go zamkną i odetną mi drogę do nory.
– Zajrzyj kiedyś na mój strych- poprosił nietoperz.- Chętnie jeszcze posłucham twoich wierszy.
Matylda wróciła do domu z mieszanymi uczuciami. Jako poetka poczuła się kimś wyjątkowym. Jednak nadal nie znalazła sposobu na przepędzenie kota.
– Trudno- powiedziała sama do siebie.- Prześpię się z tym i może jutro coś wymyślę?
Rys. nietoperzy Robert Jurga, pozostałe pngegg
Lalka Matyldy została wykonana w Warsztacie Terapii Zajęciowej w Kamieniu Wielkim. Zaprojektowała ją instruktorka Milena Stankiewicz.