Następnego dnia chrobotka wróciła do piwnicy, aby poznać i spisać dalszą część szczurzych przygód. Oto ona.
Wielka bitwa
Druga opowieść szczura Gryzomira Trzysta Trzeciego spisana przez mysz Matyldę
– Po wielu latach i wielu przygodach Władysław Łokietek został królem Polski- zaczął Gryzomir Trzysta Trzeci.- Oczywiście Gryzek wziął udział w koronacyjnej uczcie. Aby nie wywoływać sensacji, nie siedział przy stole, tylko na parapecie. Ale król o nim nie zapomniał. W pewnym momencie podniósł złoty kielich i wzniósł toast:
– Za małych bohaterów, którzy dla królestwa dokonali wielkich czynów!
Nikt oprócz władcy i najbliższych mu rycerzy nie domyślał się o kogo chodzi. Aha, zapomniałem powiedzieć, że Gryzek był już wtedy przywódcą szczurów. Jak każe tradycja przyjął imię Gryzomira i kolejny numer – Sto Trzeci. Jako głowa rodu zrezygnował z dalekich podróży i osiadł na stałe tu, gdzie właśnie rozmawiamy.
Matylda rozejrzała się dookoła. Siedzieć w miejscu, w którym mieszkał szczur-bohater, ktoś, kto ocalił samego króla… To jest dopiero coś! Z niecierpliwością czekała na część dalszą opowieści.
– Oczywiście wtedy na miejscu naszego murowanego domu stała drewniana chata- wyjaśnił jej przyjaciel.- Moi przodkowie żyli w szczurzych kanałach pod podłogą. Wiele lat po królewskiej koronacji w chacie zjawił się rycerz z pękiem witek w dłoni. Ludzcy mieszkańcy byli nieco zaskoczeni jego wizytą. Ale naprawdę to się zdziwili, kiedy przybysz zapytał ich o Gryzomira.
– Słowo daję, szlachetny rycerzu, nie znamy nikogo takiego!- zaklinał się gospodarz.
Wtedy przez szparę w podłodze wślizgnął się… Gryzek, czyli Gryzomir Sto Trzeci. Przybysz podniósł do góry pęk witek.
– Oto wici – wyjaśnił gryzoniowi.- Znak, że król Władysław wzywa na wojnę.
– Wypełnimy przysięgę wierności- oświadczył mój przodek.- Wysyłam posłańców do wszystkich szczurów w królestwie.
Sytuacja była bardzo trudna. Na zjednoczoną Polskę najechali najgroźniejsi z groźnych wrogów- krzyżacy! Żadne królestwo nie mogło się z nimi równać! Dlatego na tej wojnie liczył się każdy miecz, każda para rąk i… każdy pyszczek. Z całego kraju, z wiejskich chat, miast i lasów wyłoniły się gromady szczurów.
Na ich widok ludzie wpadli w przerażenie:
– Wędrujące szczury! Tysiące! Będzie wojna i zaraza!- wołali z trwogą.
– Ludzie już tacy są, Matyldo- westchnął Gryzomir.- Jak tylko zobaczą szczura, to od razu nieszczęście! Ale wojna rzeczywiście wybuchła.
W pewnym momencie dwie armie zatrzymały się w odległości dnia marszu od siebie. Nocą krzyżacy wystawili straże – wartownik przy wartowniku. Stali, nadsłuchiwali i wypatrywali, czy do obozu nie zbliżają się polscy szpiedzy. Któż by się spodziewał, że w naszej armii służy tajny oddział, który bezszelestnie wyminie strażników i przeniknie do środka?
– Szczury Gryzomira?- upewniła się chrobotka.
– Nie inaczej, koleżanko- potwierdził przyjaciel.- Rano dwie armie stanęły naprzeciwko siebie pod wsią Płowce. Musisz wiedzieć, Matyldo, że w tamtych czasach najważniejszym rycerzem był chorąży. On to na rozkaz dowódcy, wymachując wielką chorągwią, wydawał komendy wojsku. Komtur, wódz krzyżaków, krzyknął do takiego właśnie wojownika:
– Naprzód! Do ataku!
Ten uniósł w górę chorągiew i… spadł z konia. To nasze szczury podgryzły popręg, czyli pasek, który utrzymuje siodło na końskim grzbiecie. Siodło się zsunęło i chorąży z chorągwią runął w dół. A opuszczona chorągiew oznacza, że armia się poddaje!
Krzyżacy popatrzyli na siebie niepewnie. Mają złożyć broń bez bitwy? – Nie poddajemy się! Naprzód!- krzyknął ich wódz komtur, wymachując mieczem i… fiknął na ziemię. Bo uprzężą jego rumaka także zajęły się szczury. Przyznaj, Matyldo, że nie bez powodu nazywani jesteśmy gryzoniami. Lubimy i potrafimy gryźć!
Sytuację próbowali ratować nieprzyjacielscy kusznicy. Ale gdy naciągnęli swoje kusze – „ping!” – zerwały im się cięciwy. Jak się domyślasz, do nich również dobrał się nasz tajny oddział szarych wojowników!
Wtedy na krzyżaków runęli Polacy. Walka była długa i ciężka, ale naszym udało się pokonać wroga. Zresztą o przebiegu bitwy możesz sobie przeczytać w książkach. Jesteś przecież biblioteczną myszą.
– No właśnie, czytałam, ale o szczurach nie ma w nich ani słowa!- zauważyła Matylda.
– Zwyczajna sprawa- stwierdził Gryzomir.- Ludzie zawsze sobie przypisują całą zasługę. Ale dla szczurów najważniejsze było, że król obdarzył ich przyjaźnią i opieką. Za Władysława Łokietka ludzie i gryzonie żyli w dostatku i przyjaźni. A to znaczy, że moi przodkowie mieli rację, kiedy go poparli.
il. pngegg