opowieść z fragmentem „Komety nad Doliną Muminków” Tove Jansson

w tłumaczeniu Teresy Chłapowskiej

Byłoby to miłe lipcowe popołudnie, gdyby nie odgłos walki dobiegający z trawnika.

„Prask! Prask!” – Helenka  podskakiwała, klaszcząc w dłonie. Zaciekawiona Matylda wychyliła łepek spod krzaczka truskawek.

– A masz, a masz!- krzyczała dziewczynka do niewidzialnego przeciwnika.

– I co, trafiłaś któregoś?- zapytał brat Maciek.

– Żadnego. Sprytne są, wampiry- przyznała siostra.- Ależ mnie swędzi to ugryzienie!- jęknęła, drapiąc się po udzie.

Matylda ruszyła w pogoń za jednym z owadów, które zaatakowały dziewczynkę. Dopadła go, kiedy usiadł na liściu łopianu.

– Jesteś komarem krwiopijcą?- zagadnęła.

– We własnej osobie. A właściwie to jestem komarzycą. Panowie naszego gatunku nie piją krwi, a panie – i owszem. Noszę imię Drakulka na pamiątkę sławnego wampira. Ten to dopiero lubił sobie possać!

– Ugryzłaś Helenkę i teraz ją swędzi.

– Poswędzi i przestanie- bagatelizowała sprawę amatorka ludzkiej krwi.- A ja wypełniłam brzuszek. Teraz będę miała siły na złożenie jajeczek, które kiedyś przeobrażą się w komary. To jest najważniejsze.

– Helenka miałaby na ten temat inne zdanie- zauważyła myszka.

– Tak to już jest, że świat dzieli się na zwycięzców i ofiary- oświadczyła komarzyca  i… zniknęła.

Magia? Matylda czytała o takich wydarzeniach w bajkach, ale sama niczego podobnego nie doświadczyła.

– Zgadzam się z Drakulką- usłyszała nieznajomy głos.- Są zwycięzcy i ofiary. A ona zagrała dzisiaj obie te role.

Pod sąsiednią truskawką siedziała nieznajoma osoba. Była podobna do żaby Rechotki, ale skórę miała nie zieloną, tylko szarą, pokrytą brodawkami. No i była dużo większa.

– Czy zniknięcie komarzycy to twoja sprawka?- nieśmiało spytała chrobotka.

– Oczywiście! A odbyło się to tak.

Z pyszczka nieznajomej wystrzelił długi język. Musnął listek, na którym przed chwilą siedziała komarzyca – i wrócił na miejsce.

– Chwytanie owadów to moja specjalność – pochwaliła się łowczyni.- Jestem ropuchą. Mam na imię Objadka, bo lubię się objadać.

– A ja Matylda- przedstawiła się myszka.

– Smaczna komarzyca mi się trafiła- stwierdziła ropucha.- Pewnie dzisiaj kogoś possała?

– Dziewczynkę. Jesteś pierwszą ropuchą, jaką poznałam- zmieniła temat chrobotka.- Ale podsłuchałam kiedyś ludzi, którzy mówili o tobie z dużym szacunkiem.

– Ludzie myślą tylko o swojej korzyści- powiedziała Objadka.- Szanują mnie, bo jadam zwierzęta, których nie lubią. Komary, bo ich gryzą, natrętne muchy, ślimaki…- wyliczała ropucha.

– Dlaczego ślimaki?- spytała myszka, zaniepokojona o los swojego przyjaciela, winniczka Sałatka.

– Zjadają im liście w ogrodzie. Ale łapię tylko pomrowiki, bo są nagie. Muszle mi nie służą.

„Dobrze, że Sałatek nosi dom na grzbiecie”- odetchnęła z ulgą Matylda.

– A czy mogłabyś wyłączyć z jadłospisu moją przyjaciółkę, muchę Bzyczkę?- zapytała z nadzieją w głosie.

– Niestety, w czasie polowania muszę działać błyskawicznie. Nie ma czasu na prezentacje.

Kiedy się pojawia mucha

„Cap” językiem – i do brzucha.

chrobotka.

– Nie ma mowy. Jedzenie jest najważniejsze.

Matylda grzecznie, choć chłodno pożegnała się z łakomczuchą i wróciła do domu. Ludzie i kot spali, więc wspięła się na regał z książkami.

– Życie to nie tylko jedzenie- mruknęła do siebie. Otworzyła swoją ulubioną książkę. Była to „Kometa nad Doliną Muminków”, którą napisała Tove Jansson. Korzystając z księżycowego światła, oddała się lekturze. Tuż przed świtem dotarła do słów:

– A teraz- powiedziała Mama Muminka- najlepiej, żebyśmy wzięli ten tort i zjedli go w domu na werandzie. Bo chyba wrócimy do domu, prawda? Czy myślicie, że las i ogród, i dom dalej są?

– Myślę, że wszystko jest – odparł Muminek.- Chodźcie, pójdziemy zobaczyć.

Był to ostatni fragment książki.

– No, no, tort na werandzie- mruknęła do siebie myszka.- Tym Muminkom to się powodzi! Nie sądzę, żeby ludzie zostawili dla mnie ciasto, ale okruszek bułki na pewno. Kocur jeszcze śpi, więc sprawdzę.

I udała się do kuchni. Bo może jedzenie nie jest najważniejsze, ale nie należy o nim zapominać.

Grafiki: pngegg

© Copyright Władysław Wróblewski. Treści objęte prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Powered by Content Management System. Created by: Pantkowski Design.