Matylda i zielony ptak
Pewnego zimowego popołudnia mysz Matylda zasiadła do pisania wiersza. Utwór miał być poświęcony szkole. Skąd akurat ten temat? Chrobotka poznała podstawówkę z rozmów z gumką Myszką. Najciekawsze były jej opowieści o tym, co się dzieje na korytarzu między lekcjami. Postanowiła o tym napisać.
Teraz szukała odpowiednich rymów: „Tupot dziki – piski-krzyki”– mruczała pod nosem, zapisując słowa na skrawku papieru. I wtedy do jej uszu dobiegł wrzask, jakiego jeszcze nigdy nie słyszała. Ale dźwięk nie pochodził ze szkoły, tylko z pokoju.
Zaciekawiona chrobotka wychyliła głowę z norki. Helenka i Maciek wyjątkowo nie obserwowali gości karmnika, który stał na parapecie. Tym razem pochylali się nad klatką, która stała na biurku. W środku siedział… zielony ptak zakrzywionym dziobie, który wrzeszczał:
– Bandyci! Łowcy niewolników! Wypuśćcie mnie!!!
– Jaka piękna- zachwycała się dziewczynka, która oczywiście niczego nie rozumiała z tych protestów.- Chociaż trochę zdenerwowana. Dlaczego ona tak krzyczy?
– Powinna się cieszyć, że do nas trafiła- oświadczył chłopiec.- Na wolności w naszym klimacie na nie przeżyłaby zimy. Obiecałem, że się nią zajmę przez jakiś czas.
– Popatrz tylko, jaki zmyślny ptaszek. Chwyciła orzeszek w łapkę i podała sobie do dzioba!
– Udław się tymi swoimi zachwytami!- mruknął zielony ptak.
Kiedy dzieci sobie poszły, myszka wspięła się na biurko, na którym stała klatka.
– Ach, Matyldo, dobrze że cie widzę- powitała ją gumka „Myszka”.- Wiem, że narzekałam na twojego kuzyna chomika, ale odwołuję wszystko, co powiedziałam. W porównaniu do tego ptaszyska, był z niego całkiem miły zwierzak.
Myszka podeszła do klatki.
– Dzień dobry, Jestem Matylda. A ty? Jak masz na imię i skąd przybywasz? Po kształcie dziobka rozpoznaję, że jesteś papugą.
Zielony ptak zamilkł i nieufnie spojrzał na myszkę.
– Dlaczego nic nie mówisz?
– Na pewno jesteś jedną z NICH.
– Z NICH? A kim są ci ONI?
– Ci, którzy są wolni i wciąż się gapią na uwięzione zwierzęta. I pokazują je palcami: „Mamo, patrz, jakie śmieszne!”. Widziałem takie sceny, kiedy przelatywałam nad ogrodem zoologicznym.
– Nie gapię się na ciebie i nie wytykam. I wcale nie wyglądasz śmiesznie. Chcę się tylko dowiedzieć, skąd się tu wzięłaś.
– No dobrze- mruknęła papuga.- Wyglądasz na sympatyczne zwierzę. Myślę, że mogę ci zaufać. Posłuchaj:
Opowieść zielonego ptaka
Jestem papuga Aleksandretta – w skrócie Ala. Podobno moja rodzina pochodzi z Afryki, ale ja nigdy tam nie byłam. Ludzie sprowadzili moich przodków do Hiszpanii i zamknęli w klatkach. Podobno dlatego że jesteśmy piękne, mądre i sympatyczne.
Wyobrażasz sobie? Jeśli jakieś stworzenie im się podoba, to je biorą do niewoli! Na szczęście podobno jesteśmy dość krzykliwe. Hiszpanie nie mogli z nami wytrzymać i wypuszczali na wolność. I tak zielone papugi rozprzestrzeniły się po całej Europie.
Ja wyklułam się w Polsce. Tu, dzięki trosce rodziców, udało mi się przeżyć pierwszą zimę. A nie było to łatwe, bo my, papugi, pochodzimy z ciepłych krajów. Nie znosimy śniegu i mrozu!Niestety, pewnego wiosennego poranka rodzice wylecieli na poszukiwanie jedzenia – i już nie wrócili. Może wpadli w łapy kocura? Zostałam sama.
Uwierz mi, Matyldo, że nie jest łatwo samotnie przetrwać na tym świecie. Próbowałam się przyłączyć do gołębi, wróbli i innych ptaków, ale wszyscy mnie przepędzali.
Pewnego dnia w miejskim parku natknęłam się na łasicę, która dobierała się do ptasiego gniazda.
– Ej, ty, nie wstyd ci kraść cudze jaja?!- krzyknęłam.
Złodziejka obróciła się i zdębiała. Pewnie nigdy nawet nie słyszała o zielonej papudze z Afryki! Zanim otrząsnęła się ze zdziwienia, kawki, do których należało gniazdo, zgromadziły ekipę. Rzuciły się na rabusia i pogoniły, gdzie pieprz rośnie. Wtedy najstarsza w stadzie powiedziała:
– Zielony ptaku, ocaliłaś pisklęta, które niedługo wyklują się z naszych jajek. Dziękuję ci w imieniu całego stada. Przyłącz się do nas, będziesz nam siostrą.
Tak zostałam członkinią stada kawek. Penetrowałyśmy razem parki, łąki i śmietniki. Ludziom bardzo się podobało, kiedy brałam smakołyk w łapkę i podawałam go sobie do dzioba. Rzucali mi kolejne kąski, żeby to znowu obejrzeć. Nie mogłam wszystkiego zjeść sama, więc przyjaciółki kawki trochę się przy mnie pożywiały. Tak wspólnymi siłami dotrwałyśmy do następnej zimy. A konkretnie do dzisiaj. Bo dzisiejszego poranka ludzie rzucili mi pod dziób orzeszki.
– Podaje sobie jedzenie łapką do dzioba!- zachwycali się, a ja zachwycałam się smakiem tej przekąski. I wtedy… „Trach!” – znalazłam się w klatce. Poczęstunek był przynętą w pułapce!
Pochylili się nade mną młodzi ludzie, którzy tak mnie oszukali.
– Jaki śliczny ptaszek!- mówili.- Dobrze, że ją złowiliśmy. Na wolności na pewno długo by nie przetrwała, biedactwo…
– Zajmę się nią- powiedział pewien chłopiec.- Przez parę dni zostanie u mnie, a później się zobaczy. Może znajdziemy dla niej miejsce w ogrodzie zoologicznym?
Tak trafiłam do waszego domu. Tak kończy się moja smutna historia.
– Ten chłopiec to Maciek i na pewno chciał dobrze- powiedziała Matylda, poruszona opowieścią Aleksandretty.- Czy jesteś przekonana, że nie chcesz tu zostać? Niedawno rozmawiałam z pewnym chomikiem. Jemu w klatce było bardzo dobrze.
– Pomóż mi stąd uciec- poprosiła papuga Ala.- Nie jestem stworzona do życia w niewoli!
– No, dobrze- zgodziła się chrobotka.- Ale jeśli otworzę klatkę, to i tak nie uciekniesz, bo okno jest zamknięte.
– Muszę stąd wylecieć!- wrzasnęła Aleksandretta.
– Wypuść ją, Matyldo, bo nie zmrużymy dzisiaj oczu- błagalnym głosem poprosiła gumka Myszka.
– W porządku, uchylę drzwiczki, ale z wylotem poczekaj, aż rano ktoś zacznie wietrzyć pokój.
– Dziękuję, myszko, jesteś prawdziwą przyjaciółką- wyszeptała wzruszona papuga.
***
– Uciekła!- całą mysią rodzinę postawił na nogi krzyk Helenki.
– Nie płacz, kochanie- pocieszała ją mama.- Na wolności na pewno będzie szczęśliwsza.
– Jak ona się wydostała z klatki?- zastanawiała się dziewczynka.
Matylda poczuła się trochę niezręcznie i schowała się do norki. Długo jednak nie wytrzymała i wychyliła główkę.
– A jeśli sobie nie poradzi? Jeśli nie przeżyje zimy?- wciąż zamartwiała się Helenka.
Myszce zrobiło się bardzo smutno: „Czy przeze mnie papuga Ala zamarznie na śmierć?”
***
Minęła zima. Śniegi stajały, drzewa wypuściły pierwsze liście. Matylda usiadła na parapecie i wpatrywała się w niebo. Podziwiała przelatujące wróble, sikorki i gołębie.
– Jednak szkoda, że nie jestem latającą myszą- westchnęła ciężko, kiedy na jabłonce za oknem przysiadło stado kawek. Wydało jej się, że w czarnym stadzie dostrzegła… Cóż to – zielona kawka z zakrzywionym dziobem?
– Szczęśliwych lotów, Aleksandretto- szepnęła chrobotka.- I uważaj na siebie, zielony ptaku.
il. www.pngegg.com
Lalka Matyldy została wykonana w Warsztacie Terapii Zajęciowej w Kamieniu Wielkim. Zaprojektowała ją instruktorka Milena Stankiewicz.