Prawdziwa historia odkrycia Ameryki

opowieść myszy Matyldy

Moja „prapra” i jeszcze nie wiem ile razy „pra” babka nazywała się doña Dolores i była starą, doświadczoną myszą okrętową. Przypłynęła już wszystkie szlaki dostępne hiszpańskiej flocie i prawdę mówiąc zaczęła się nudzić. Dlatego kiedy w 1492 roku jej statek zawinął do Sewilli, zeszła na ląd i zamieszkała w tawernie „Pod szczerbatym rekinem”. (Tawerna to inaczej portowa restauracja.)

– Otóż pewnego dnia w tym właśnie miejscu podsłuchała rozmowę dwóch marynarzy:

– Do stu funtów wędzonych szprot! Słyszałem, że Krzysztof Kolumb zbiera załogę na nową wyprawę.

– To prawda, do stu beczek filetów z morszczuka! Podobno wybiera się hen, za ocean, po skarby.

Długa nie niebezpieczna wyprawa- oto najlepsza zachęta dla mojej „prapra” i jeszcze nie wiem ile razy „pra” babki! Następnego dnia razem ze swoim przyjacielem don Pedro zaokrętowała się na statku Santa Maria. Don Pedro był dotąd zatwardziałym szczurem lądowym. Kiedy jednak usłyszał o tej wyprawie, także poczuł chrapkę na przygodę.

Niebawem statek ruszył w rejs i oboje zaczęli trudną, odpowiedzialną służbę w charakterze okrętowych degustatorów. (Degustator jest to taki ktoś, kto sprawdza, czy jedzenie jest smaczne.) Zatem doña Dolores i don Pedro od świtu do zmierzchu penetrowali spiżarnię, próbując to tego, to owego. Niestety, kucharz nic nie wiedział o ich misji. Dlatego gdy któregoś dnia zobaczył, jak napoczynają połeć wędzonego boczku, starym, marynarskim zwyczajem zaklął:

– Do stu beczek sam nie wiem czego! Mam was, wy wstrętni, żarłoczni złodzieje!- A potem chwycił za nóż i rzucił się na degustatorów.

Don Pedro natychmiast schował się do swojej szczurzej kryjówki, a doña Dolores uciekła na pokład. Kucharz jednak nie dał za wygraną i gonił ją dalej krzycząc: „łapać, łapać złodzieja!”.

Nie tracąc zimnej krwi dzielna chrobotka wdrapała się na maszt Najodważniejszy majtek ruszył za nią. Wkrótce oboje znaleźli się w bocianim gnieździe. Zrozpaczona uciekinierka rozejrzała się do-koła; na dole pokład pełen wściekłych marynarzy, a dalej morze i morze i…

– Spójrz tam, głupia flądro!- krzyknęła do napastnika wskazując palcem widnokrąg. -Ten spojrzał i zaczął wrzeszczeć „ziemia, ziemia!”.

W taki sposób mysz została odkrywcą Ameryki. Jak się pewnie domyślacie, ludzie przypisali sobie całą zasługę. O mojej prapra i jeszcze nie wiem ile razy „pra” babce nie ma w książkach ani słowa! Najważniejsze jednak, że marynarze tak byli zajęci świętowaniem końca podróży, że zupełnie zapomnieli o gryzoniach. Odtąd doña Dolores i don Pedro mogli sobie spokojnie penetrować spiżarnię.

il. pixabay.com

Lalki zostały wykonane w Warsztacie Terapii Zajęciowej w Kamieniu Wielkim. Zostały zaprojektowane przez instruktorkę Milenę Stankiewicz (mysz Matylda) i wolontariuszkę Zuzannę Cichosz (szczur Gryzomir).

© Copyright Władysław Wróblewski. Treści objęte prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Powered by Content Management System. Created by: Pantkowski Design.