Zaczarowana fontanna
(Gorzów Wielkopolski)
il. Magdalena Ćwiertnia
Wierzcie, albo mi nie wierzcie, Ale znam ja miast ze dwieście. W każdym z nich panuje ruch, W każdym tłok, harmider, śmiech. Każdy śpieszy się za dwóch, Każdy krząta się za trzech, Bo bez przerwy ma na głowie Sprawy ważne oraz drobne. Rzecz ujmując w jednym słowie: Wszystkie grody są podobne.
Prócz mojego. W moim mieście
(A znam innych ponad dwieście)
Jest fontanna nad fontanny.
Na niej w stroju nienagannym
Gospodyni cud-urody
Dźwiga dwa cebrzyki wody.
Pięknej Marii młodsza córa Puszcza małą łódkę, która Jak to czasem z nimi bywa, Za nic w świecie nie chce pływać. (Są dowody, Że ten sprzęt Wręcz do wody Czuje wstręt!) Druga niby łowi leszcze Niby złote w niby-cieście, Których niby wcale nie ma, Ale to już inny temat… No i jeszcze dwie postacie, Które zaraz pokochacie: To żółwiki, których pyski Robią tu za wodotryski.
– Czy są to zwyczajne rzeźby? – Ale skądże, ale gdzieżby! Otóż zawsze o północy, Przy pomocy tajnych mocy, Wbrew powszechnym obyczajom Wszystkie one… ożywają… Odłożywszy swe wiaderka Maria na szczyt góry zerka, Skąd po schodach lekko zbiega Ten przystojniak, ten elegant Jej mąż księżyc… Jest tuż tuż, Z dziećmi się przywitał już, Już podchodzi do małżonki, Już jej wręcza złoty żonkil, Już się kłania, już na palcach Gorzowskiego tańczą walca…
A żółwiki dwa ochoczo (Krok za krokiem, krok za krokiem) Wolno, lecz z godnością kroczą Przez ulice, przez szerokie…
Łódka za nic nie chce pływać Nie dlatego, że strachliwa, Lecz że wielką ma ochotę Zostać sławnym… łódkolotem. Z tej przyczyny mówiąc szczerze Każe pannom siąść przy sterze I z chłopakiem jako trzecim Leci prosto … do snów dzieci. Czeka ich tam pracy sporo, Farby więc i pędzle biorą, By ubarwić rzeczy, które Smutne są lub szaro-bure.
Jeśli zaś wykryją w snach Groźną zmorę albo strach, Siostry owe stwory prędko Złowią swą magiczną wędką. Brat je chwyci za kołnierze I zabierze na nabrzeże: – Chlup!- i już na grzbietach fal Odpływają w siną dal. A żółwiki dwa ochoczo (Krok za krokiem, krok za krokiem) Wolno, lecz z godnością kroczą Przez ulice, przez szerokie…
Księżyc z Marią: aż dziw bierze, Jak wspaniali to tancerze, Kiedy płyną ulicami W rytmie walca nad walcami… Gdy wytańczą się do woli, On zapyta: – Czy pozwolisz? I zabierze piękną żonę Hen, nad miasto, nad uśpione, Do komety Weroniki Na herbatę i pierniki. A żółwiki dwa ochoczo (Noga w nogę, kark przy karku) Wolno, lecz z godnością kroczą – Dokąd? – do miejskiego parku. Jest w nim bowiem klomb uroczy -Tam się zatrzymają dłużej, By leniwie mrużąc oczy Wąchać róże, wonne róże… Takie oto rynkiem starym Ciemną nocą rządzą czary. Lecz zajrzyjmy tam o świcie; Opowiedzcie, co widzicie? Tak, fontannę nad fontanny, Damę w stroju nienagannym, Dzieci, łódkę i żółwiska. Wszyscy już na stanowiskach. Żadne choćby wichry wiały, Choćby trząsł się rynek cały, Nie poruszy nawet piętą, Bo je znowu w brąz zaklęto.
…Chociaż… chłopiec… tak, na pewno Zakrył buzię i nieśmiało Raz i drugi sobie ziewnął…. Albo mi się przywidziało…