Matylda w pajęczej sieci

Mysz Matylda wybrała się na wieczorny spacer po pokoju. Najpierw jak zwykle wspięła się na biurko Helenki.

– Ach Matyldo, spójrz jak ja wyglądam!- krzyknęła na jej widok przyjaciółka, gumka „Myszka”.

– Jak zwykle prezentujesz się bardzo elegancko- oceniła chrobotka.- Chociaż przy końcu jesteś nieco przybrudzona.

– Przybrudzona? Prawdziwy kocmołuch ze mnie! Przez całe popołudnie Helenka rysowała obrazek na konkurs „Mój dom i jego mieszkańcy”. Są na nim dwie rodziny – jej i twoja. Najwięcej czasu poświęciła tobie. Bardzo jej zależało, żebyś dobrze wyglądała.

– To nadzwyczaj miło z jej strony- przyznała myszka.

– Nie bierz tego do siebie, Matyldo, ale jestem brudna z twojej przyczyny. Bo Helenka wiele razy wymazywała twój portret. Dlatego zostało na mnie mnóstwo szarej kredki. I jak ja teraz wyglądam?

– Jak uczciwie pracująca „Myszka”.

– Jak możesz być tak nieczuła?!- oburzyła się przyjaciółka.- Nie spodziewałam się tego po tobie. Przecież wiesz, że my, gumki, musimy służyć przykładem wszystkim przyborom na biurku.

– Mnie nie musisz służyć przykładem ani niczym innym- mruknął cyrkiel.- No, chyba że świętym spokojem. Jutro odrabiam z Helenką zadanie z geometrii i chciałbym być wypoczęty.

– Co za gbur!- parsknęła gumka.

Matylda pochyliła się nad przyjaciółką i łapkami oczyściła ją ze śladów kredki.

– Rano Helenka na pewno cię doszoruje. Dobranoc, gumko „Myszko”. Jutro do ciebie zajrzę!- pożegnała się i nie czekając na odpowiedź, zsunęła się na podłogę. Cichutko podreptała przejściem pomiędzy biurkiem a ścianą i…

– Aaa! Ratunku!- wrzasnęła, a właściwie spróbowała wrzasnąć. Coś wielkiego  i lepkiego skrępowało jej łapki i pyszczek. Dlatego zamiast wołania o ratunek wydobyła z siebie „Aaa, aaauuu”.

– No tak, znowu ktoś mi zniszczył całą robotę- usłyszała spod biurka gderliwy głos.

– Ratunkuuu!- krzyknęła Matylda, której udało się wreszcie oswobodzić pyszczek.- Jeśli chcesz mnie pożreć, to ostrzegam, że jestem niesmaczna, a właściwie trująca. Mogę ugryźć!

– A kto by próbował zjeść takiego wielkiego potwora?- spytał niewidoczny rozmówca.

– Ooo, wypraszam sobie- wykrztusiła z siebie myszka, uwalniając łapki. „Potwór” to straszne słowo. Ale z drugiej strony miło jej było, że ktoś nazwał „wielką” najmniejszą chrobotkę w rodzinie.- Jestem mysz Matylda- przedstawiła się.- Skoro nie zamierzasz mnie zjeść, to dlaczego zastawiłeś na mnie pułapkę i nie chcesz się pokazać?

– Chyba nie muszę się ciebie obawiać- powiedział nieznajomy, wychodząc spod biurka. Był nieduży, czarny i miał aż dwanaście odnóży! Nie wyglądał groźnie.-  Jestem pająk- przedstawił się.- A moja pułapka nazywa się sieć i łapię w nią nie myszy, tylko muchy- wyjaśnił.- Pomagam w ten sposób ludziom, którzy nie znoszą bzyczących owadów. Uważają, że są natrętne i roznoszą choroby. 

– Musisz być z ludźmi bardzo zaprzyjaźniony- stwierdziła Matylda.

– No, nie wiem. Wyświadczam im przysługi, a oni wciąż niszczą moje pajęczyny. Raz człowiek przyłożył mi zwiniętą gazetą! Przez trzy tygodnie kulałem.

– To było bardzo niemiłe- przyznała myszka.- Tyle dla nich robisz…

– Nietoperze chwytają komary, a ropuchy zjadają różne szkodniki – i co z tego? Ludzie wcale ich nie lubią. Za nami pająkami, także nie przepadają. Bo prawda jest taka, że człowiek nie przyjaźni się ze swoimi przyjaciółmi.

– To dlaczego się nie wyprowadzisz?- spytała Matylda.

– Jakby ci powiedzieć… Nie jest mi tak źle. Rodzina zostawia na wierzchu resztki jedzenia, a jedzenie przyciąga muchy, które łapię. Jesteśmy sobie potrzebni.

– Przepraszam, że zniszczyłam ci sieć. W przyszłości będę uważać.

– Nie szkodzi. I tak powinienem zrobić nową.

– Muszę już wracać do norki. Do zobaczenia, pająku.

– Do widzenia. Odwiedź mnie jeszcze kiedyś, myszko.

– Na pewno odwiedzę, Musisz mi jeszcze opowiedzieć, jak się robi tak wspaniałe pajęczyny.

Po powrocie do norki Matylda długo rozmyślała nad swoim sąsiedztwem.

„Czy ludzie przyjaźnią się z myszami? Chyba tak, przecież zostawiają nam okruszki chleba i sera, a czasem nawet kawałek kiełbasy. A my w zamian… No właśnie. Nie zjadamy ich wrogów, więc nie mają z nas wielkiego pożytku. Ale Helenka uśmiecha się, kiedy mnie widzi. Raz nawet do mnie zamachała! Myślę, że poprawienie humoru jest równie cenne jak zjedzenie muchy. Ale nad przyjaźnią z gumką „Myszką” to muszę jeszcze popracować. To prawda, że ciągle narzeka, więc czasem mam jej dość. Ale jutro koniecznie muszę ją odwiedzić i pocieszyć.”

Zmęczona wędrówką po pokoju i rozmyślaniami… zasnęła.

Il. pngegg

© Copyright Władysław Wróblewski. Treści objęte prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Powered by Content Management System. Created by: Pantkowski Design.